|
Bohumil Panik: Powiedzą mi, że mam odejść - odejdę
Panik przygotowuje zespół Pogoni do sobotniego meczu z Wisłą Płock, ale nie można wykluczyć sytuacji, że drużynę poprowadzi inny szkoleniowiec.
Po remisie z GKS-em Katowice pozycja Bohumila Panika jest mocno zagrożona. Działacze Pogoni są rozgoryczeni wynikami i grą zespołu, ale nie zdecydowali się na odsunięcie trenera zaraz po meczu. - Jakiekolwiek decyzje zapadną po spotkaniu z Wisłą - mówił w środę Antoni Ptak, szef klubu. Sytuacja trochę się zmieniła. Dziś w Szczecinie ma zebrać się "sztab kryzysowy" i rozmawiać z Panikiem. - Musimy przeanalizować ostatnie spotkania i wyciągnąć wnioski - tłumaczy Dawid Ptak, menedżer Pogoni. - W Katowicach były przebłyski dobrej gry. Oczekujemy więcej. Co będzie, jeśli Panik nie ugnie się przed sugestiami działaczy? - Możemy go odsunąć od prowadzenia zespołu, ale co to by dało? Powinien poprowadzić drużynę w sobotę. Liczymy na lepszą grę i zwycięstwo - mówi Ptak junior. Przed zdymisjonowaniem Czecha może uratować jedynie efektowna wygrana z Wisłą Płock. Jeśli drużyna zawiedzie, zastąpi go Bogusław Pietrzak, obecnie trener rezerw. Innych kandydatur nie ma.Co na to Panik?? W sobotę musi Pan wygrać. Czuje Pan presję? - Zawsze trzeba wygrywać, a jeśli się nie wygrywa, presja jest większa. My siedmiu ostatnich spotkań nie przegraliśmy, ale tylko dwa razy wygraliśmy. Gdybyśmy w lidze odnieśli dwa zwycięstwa więcej, sytuacja byłaby lepsza, a presja mniejsza. Jesteśmy jednak profesjonalistami i wytrzymamy napięcie. Postaramy się osiągnąć wyniki, których oczekują kibice i działacze. Gra Pogoni nie przekonuje. Czemu piłkarze nie grają ofensywniej? - A czemu AC Milan nie grał ofensywniej w środę? Jak jest piłka poukładana, taktyczna, to wam się nie podoba. Chcecie mieć piłkę otwartą na całym boisku, tak jak graliśmy w pierwszej połowie w Katowicach. Ale dla mnie to już nie jest piłka, tylko chaos. To nie było to, czego wymagam od piłkarzy i dopóki będę pracował w Pogoni, zawodnicy będą grali według mojego pomysłu. A jak nie będzie zwycięstw? - Wierzę, że one przyjdą. Daje Pan przykład AC Milanu, a czemu Pana podopieczni nie grają jak PSV Eindhoven? - To były dwa różne systemy gry oparte na indywidualnych umiejętnościach piłkarzy. Zawodnicy do takiej gry byli uczeni od 10-15 lat, a ja w Szczecinie uczę 25-, 30-latków. Ciężko jest to przegryźć i wymagać, by ci piłkarze natychmiast załapali, o co chodzi na boisku. Od 1997 r. wprowadzałem nowoczesny system w czeskich klubach. Zaczynałem z 14-latkami pracować nad grą strefą, pilnowaniem swoich przestrzeni i dziś ci piłkarze są już wykształceni i jedynie udoskonalają taktykę w malutkich szczegółach. W Polsce musi to jeszcze potrwać. Zatrudniając Pana, działacze liczyli na "czeski futbol" - ofensywny i ładny dla oka. Pana podopieczni nie atakują, w końcówkach bronią wyniku... - Nie chodzi o to, że my nie atakujemy. W ostatnich spotkaniach np. z Polonią, rywale podjęli w końcówce ryzyko i w tyłach zostawiali dwóch stoperów. My nie wykorzystywaliśmy kontr. Ja pokazałem zawodnikom, dlaczego nie wygrywamy: jeśli marnujemy sytuacje 3 na 2 lub 4 na 3, musi się to zemścić. Nie dobijaliśmy przeciwnika, ale już w sobotę może być przełom i odniesiemy efektowne zwycięstwo. Nie za często szukał Pan wiosną usprawiedliwień typu nierówna murawa? - To nie były usprawiedliwienia, tylko fakty. Poza spotkaniami w Warszawie i u siebie z Górnikiem nie tracimy dwóch bramek, czyli w tyłach gramy dobrze. Ale nie strzelamy goli i nie wygrywamy. To się poprawi. Nowi zawodnicy muszą zaaklimatyzować się, przyzwyczaić do polskiej gry. A np. rzuty karne? W rundzie wiosennej sędziowie nie odgwizdali dla nas pięciu jedenastek, co było udowodnione w Canal Plus. To minimum cztery punkty więcej i dziś nie byłoby dyskusji. Stawia Pan np. na Tomasa Kuchara, który w sparingach grał dobrze, ale w lidze słabo. Także Adriano nie zasługuje na występy. - Brazylijczyk grał mało, a do lata musimy podjąć decyzję, czy go zatrzymamy w zespole. Trzeba dać mu szanse na boisku. Kuchar grał dobrze pod względem taktycznym, za to brakuje jego ofensywnych podań, czego po nim oczekiwałem. Ma kłopoty aklimatyzacyjne i nie przekreślam go. Teraz jest kontuzjowany, Radek Divecky i Tomasz Parzy też. Na Płock wystawię inny zespół i niech zmiennicy pokażą, że zasługują na występy. Ile czasu potrzebuje Pan, by Pogoń grała to, co Pan chce i by było to zgodne z oczekiwaniami kibiców? - Teraz gramy na 60 proc. moich oczekiwań. Gdybyśmy nie szli w dobrym kierunku, nie zagralibyśmy tak dobrze przeciwko Wiśle Kraków czy w drugiej połowie z Polonią Warszawa. Ciężko powiedzieć, ile czasu jeszcze musi minąć. To zależy m.in. od letnich zmian kadrowych - jak przychodzi ośmiu graczy, to zaczynamy budować zespół od nowa. Tego bym nie chciał. W piłce muszą obowiązywać pewne schematy, których nie nauczę zespołu w dwa-trzy miesiące. Kto dziś odnosi sukcesy w dyscyplinach zespołowych? Drużyny, których szkielet funkcjonuje od kilku lat. Boi się Pan meczu z Wisłą Płock? - Dlaczego miałbym się bać? Że wrócę do domu? Strach jest najgorszy, nie tylko u piłkarza, ale u wszystkich. Człowiek w strachu nic nie osiągnie. Nie obawiam się meczu. Mam stabilną sytuację życiową, mam pełną swobodę, mogę decydować za siebie i dokąd wrócić, kiedy klub mi podziękuje za współpracę. Jak działacze powiedzą mi, że mam odejść - odejdę. Wrócę do domu i znajdę następną pracę. Chcę jednak zostać w Pogoni, bo wierzę, że z piłkarzami wykonujemy dobrą pracę. Jeśli nie ja, to mój następca będzie z jej efektów korzystał.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: czwartek, 5 maja 2005 r. Dodał: Jakub Lisowski |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||