www.pogononline.pl www.pogononline.pl
top_3
top_2
 
Gryf
Felietony
SSA Pogoń - czy to już jest koniec ??
Po blisko trzech latach działalności spółki klubowi sportowemu z 55-letnią tradycją grozi zniknięcie z piłkarskiej mapy Polski. Jest już jasne, że pomysł na stałe i pewne finansowanie Pogoni na przyzwoitym poziomie poprzez wydzierżawienie SSA terenów wokół stadionu nie wypalił. Coraz więcej osób zadaje pytanie: czy nie lepiej byłoby, gdyby w 1999 r. miasto zachowało kontrolę nad klubem, samo sprzedało tereny na Pogodnie, a za uzyskane z tego dochody finansowało klub piłkarski? Bo teraz sytuacja tak się zapętliła, że chyba nikt już nie wie, jak z niej wybrnąć.

Skąd ten pomysł.

A wszystko zaczęło się w 1998 r., kiedy zarząd Szczecina włączył się w ratowanie Pogoni. Miasto chciało się pozbyć ciężaru odpowiedzialności za upadający i zadłużony klub - Pogoń przynosiła straty i wciąż trzeba się było do niej dokładać. To wtedy wymyślono formułę: finansowanie zespołu za tereny wokół stadionu. Dzięki temu miał powstać nowoczesny klub piłkarski, który grałby o najwyższe stawki w lidze. Dodatkowym plusem miało być powstanie na Pogodnie dającego miejsca pracy nowoczesnego kompleksu obiektów o niesprecyzowanym jeszcze wówczas przeznaczeniu.
Na to nałożyły się dążenia PZPN-u zmierzające do profesjonalizacji piłkarskiej ekstraklasy. Nowe przepisy wprowadzone przez związek nakazywały przekształcenie stowarzyszeń sportowych (jakimi była większość klubów) w sportowe spółki akcyjne.

Pierwsze przymiarki.

W odpowiedzi na to w Szczecinie wymyślono rzecz następującą: trzeba założyć spółkę, której udziałowcami będą miasto, stowarzyszenie Pogoń i zewnętrzny inwestor. Ten ostatni będzie miał większościowe udziały, ale też na niego spadnie ciężar finansowania ligowego zespołu. By ów inwestor mógł zarabiać, miał dostać 8,7 ha gruntów przylegających do stadionu. Układ był czytelny, a dla potencjalnego inwestora zachęcający. Spory kawał terenu (wyceniany wówczas na 12,5 mln zł) w centrum miasta mógłby przejąć za darmo zaraz po podpisaniu umowy.

- Trzeba pamiętać, że w 1998 r. nie było jeszcze Géanta, a o Carrefourze nikt jeszcze nie myślał - przypomina Bartłomiej Sochański, który do jesieni 1998 r. był prezydentem miasta, a później pełnomocnikiem Sabriego Bekdasa, tureckiego biznesmena, który rok później został prezesem SSA. - Zbudowanie spółki w oparciu o pakiet kontrolny będący w posiadaniu firmy budowlanej było przy tym układzie słusznym pomysłem.
Zanim pojawił się Bekdas, nowo wybrany jesienią 1988 r. zarząd miasta Mariana Jurczyka zaczął rozmowy z Texass Ranch Company Stanisława Paszyńskiego. Jednak sprawa gruntów od początku była kością niezgody. Miasto chciało wydzierżawić je na 30 lat, TRC - przejąć w dzierżawę wieczystą. Kontrowersje budziła też wysokość opłat za dzierżawę. Dość nieoczekiwanie Paszyński zerwał negocjacje i postanowił przenieść interes do Zabrza, gdy podobną do szczecińskiej ofertę przedstawił tamtejszy Górnik. Z interesów na Śląsku nic nie wyszło, a wkrótce Paszyński zaczął mieć inne problemy.

Przybywa mąż turecki.

Na bezowocne negocjacje z TRC stracono równo rok. SSA Pogoń powstała dopiero w grudniu 1999 r.
Mogła powstać, bo pojawił się - witany w Szczecinie jak mąż opatrznościowy - Sabri Bekdas. Jak się nieoficjalnie mówi, związanie się z tureckim biznesmenem od lat robiącym interesy w Polsce to pokłosie pożyczki, jakiej miał on udzielić klubowi. W październiku 1999 r. Pogoń pod wodzą Albina Mikulskiego była rewelacją rozgrywek. Ale piłkarze nie chcieli grać za darmo. Bekdas miał wówczas wypłacić drużynie 550 tys. zł zaległych poborów akonto przyszłych udziałów w spółce. Kiedy Jurczyk podpisywał z tureckim biznesmenem umowę założycielską spółki, zasady były takie same jak przy negocjacjach z TRC.
Na początku było pięknie. Jak by z perspektywy czasu nie oceniać kadencji Bekdasa, przynajmniej na początku wierzył on w sens inwestycji w Szczecinie. Dlatego zaczął pompować w drużynę Pogoni wielkie pieniądze. Zbudował - co prawda na kredyt - zespół, który włączył się do walki o mistrzostwo Polski. Zainwestował w "zaciężną armię" piłkarzy "z nazwiskami". Bekdas kupował ich karty zawodnicze i mógł je potem sprzedawać. Czy na tym zyskał, czy stracił, to już jego sprawa. Jednak Pogoń miała w tym czasie jeden z najwyższych budżetów w lidze.
- To była chłodna kalkulacja, zakładano, że te pieniądze kiedyś z nawiązką się zwrócą - mówi Sochański. - Nie zwróciły się i winę za to ponosi miasto.

Grunty przy stadionie znów zaczęły dzielić wspólników.

- Prezes SSA stwierdził, że działka 8,7 ha jest dla niego za mała na realizację planowanych inwestycji i to skomplikowało sprawę - wyjaśnia Edmund Trokowski, szef rady klubu. Zażądał więcej. Chodziło o grunt, na którym do dziś znajdują się ogrody działkowe.
Oznaczało to, że zamiast 8,7 ha Turek chce dostać prawie 18 ha.

Gra pozorów.

Spór o dodatkowe tereny doprowadził do rozstania się Bekdasa z Pogonią. Jego ekipa chciała zacząć prace budowlane od hipermarketu, mającego stanąć częściowo na gruntach, których zażądał. Nie chciał się zgodzić na etapowanie inwestycji.
Miasto nie mogło przekazać dodatkowych terenów, zanim nie wyprowadzili się stamtąd działkowcy. Do tego doszły głosy środowisk przeciwnych inwestycjom na Pogodnie: mieszkańców dzielnicy i drobnych kupców, którzy sprzeciwiali się koncepcjom przedstawionym przez Mat Trade (spółka mająca 93 proc. udziałów w SSA Pogoń, za którą stał Bekdas). - Pogoń przegadano za czasów Bekdasa - uważa Sochański. - Kilku panów zbiło na tym kapitał polityczny, popisując się swoją erudycją na ten temat. Prawdą jest, że kilka sesji Rady Miasta zajęła tylko sprawa SSA. Rozmowy odbywały się przy akompaniamencie pikiet przeciwników i zwolenników inwestycji wokół stadionu. Dodatkowo rzecz skomplikowała... recesja. Turecki biznesmen popadł w tarapaty finansowe i zaczął grać na zwłokę. Finansowanie zespołu wstrzymał w listopadzie 2001 r. Stało się jasne, że chce się wycofać ze Szczecina.

Szwed z Lipian

Ciekawe, co by się stało, gdyby miasto przekazało mu całość terenu na początku ubiegłego roku? Wtedy prezes Pogoni myślał już o tym, jak się ze spółki wyplątać. Szczęśliwie dla niego pojawił się inwestor, który zechciał odkupić udziały Mat Trade. Kierowana przez Lesa Gondora Svenska Door zgodziła się zapłacić za 93 proc. udziałów w SSA 13 mln zł. Gondor wiedział, w co się pakuje i że dalsze negocjacje z miastem nie będą łatwe. Mimo to zdecydował się na interesy w Szczecinie. Może dlatego, że w Gorzowie i Lipianach, gdzie wcześniej inwestował, grunt zaczął mu się palić pod nogami? A może dlatego, że zachęcał go do tego Stanisław Paszyński, który znów pojawił się na scenie? Obu panów często widywano razem.
Dziś już nikt nie mówi o przekazaniu spółce terenu o powierzchni 8,7 ha, tylko obszarze ponad dwa razy większym. Jednak najnowszym problemem okazała się planowana przebudowa infrastruktury drogowej, która miałaby być niemal w całości sfinansowana przez Svenska. Miasto daje więcej, ale też więcej wymaga. Gondorowi nie podoba się to - chce, by przebudowę sfinansowano wg proporcji pół na pół.

Drużyny już nie ma.

W ferworze negocjacji nikt już nie pamięta, po co w ogóle siadano do interesu. A przecież chodziło o to, by w Szczecinie działała silna drużyna piłkarska bez finansowych problemów. Gondor jasno powiedział podczas niedawnej telewizyjnej debaty, że bardziej interesuje go biznes niż wyniki sportowe Pogoni. Próbując wywierać naciski na miasto, nie zezwolił piłkarzom na wznowienie treningów przed rundą wiosenną. Trener Jerzy Wyrobek siedzi w domu w Chorzowie, zawodnicy ćwiczą na własną rękę, a coraz więcej z nich ucieka ze Szczecina. Kibice to widzą. Kibice to oceniają.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że obecny prezes SSA działa na szkodę drużyny. To podważa sens całej transakcji.

Co wykaże audyt?

Miasto, klub sportowy, Bekdas i Gondor na Pogoni interesu nie zrobili. - Od początku na spółce tracą wszyscy - uważa Sochański. - Inwestorzy, bo nie mogą budować, miasto, bo teren stoi pusty, a mógłby zarabiać i dawać pracę innym, oraz Pogoń, która nie jest finansowana tak, jak zakładano.

Sprawa niebawem będzie mieć pięć lat. Być może to ostatnie chwile SSA, bo do spółki wszedł rewident i audyt może wykazać, że większościowy udziałowca nie wywiązywał się ze statutowego obowiązku finansowania sportowej działalności drużyny na poziomie 7 mln rocznie. Jeśli tak będzie - miasto wycofa się ze spółki.

To byłoby najlepsze rozwiązanie. Można by wówczas rozstać się z niepewnym "inwestorem" i zacząć - jak chociażby np. w Poznaniu z Lechem - budować nową Pogoń od drugiej czy trzeciej ligi, ale na zdrowych zasadach.

Żadnych gwarancji

A co oznaczałoby podpisanie umowy ze Svenska? Brnięcie dalej w chory układ, niedający nadziei na naprawę sytuacji w klubie. Przecież Gondor nie ukrywa, że nie ma pieniędzy. Sam podkreśla, że jest "developerem". Nie ma żadnych gwarancji, że ściągnie do Szczecina jakichś inwestorów. W rozmowach nigdy nie padły nazwy konkretnych firm, które chciałyby coś budować przy stadionie na Twardowskiego. Jeśli nawet uda się kogoś ściągnąć do miasta, nie ma pewności, że Gondor osiągnie zysk, który pozwoli mu finansować Pogoń na statutowym poziomie. Obiekty, na których będzie można zarabiać, staną najwcześniej za pięć lat. Kto da w tym czasie 35 mln zł na zespół piłkarski (pięć lat razy 7 mln)? Przecież nie Gondor, bo - powtórzmy jego słowa - dla niego biznes jest ważniejszy od wyniku sportowego.

Miasto może stracić i grunty, i Pogoń. Ewentualne podpisanie umowy z Gondorem na dzierżawę gruntów wokół stadionu pójdzie na konto obecnego zarządu Szczecina i osobiście Mariana Jurczyka. W razie fiaska przedsięwzięcia to na niego spadnie cała odpowiedzialność za związany z tym skandal.

Autor: Mariusz Rabenda
Data: czwartek, 23 stycznia 2003 r., godz: 00:00
Źródło: Gazeta Wyborcza



Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?



Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.
Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy.

  (p) 2000 - 2024   Gryf
© Pogoń On-Line
  Gryfdesign by: ruben 5px redakcja | współpraca | ochrona prywatności